Świat ogarnął mrok. Nawet to nie przeszkadzało im, aby dalej
brnąć w nieswoje. Mury zamku doskonale zjednaczały się z ciemnością. W
niektórych miejscach mogło się jedynie dostrzec niewielkie znaki światła. Oni
dalej biegli. Mieli tylko jeden cel. Uratować Lucy. Chmury na niebie coraz
gęściej zakrywały już i tak niewidoczny obraz. W ten świat został na chwilę
rozświetlony przez błyskawicę, która wydostała się z nieba przebijając skorupę
z chmur.
- Musimy się pośpieszyć! – Doszedł ich głos Titani, której słowa wymazywał podstępny wiatr. Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami. Sądzili, że słowa są zbędne w tej sytuacji. Mogli przecież obejść się bez nich. Tak po prostu je na chwilę wyrzucić.
Gdy coraz bardziej przybliżali się do murów zamku, dochodził do nich słodki, piękny głos nucący piosenkę, której słowa zabierał czasami wiatr. Zdezorientowani magowie spojrzeli się po sobie. Jedno słowo. Jedno imię.
- Lucy. – Wypowiedzieli jednocześnie. Przyśpieszyli. Ujrzeli postać… wychylała się przez kamienne okno. Jej długie, blond włosy tańczyły na wietrze, a czekoladowe oczy smutno wpatrywały się w uspany krajobraz.
- Lucy! To Ty?! – Krzyknął Salamander dobiegając do zachodniej wierzy.
- Natsu? – Wychyliła się bardziej niedowierzając temu, co widzi. Po chwili jednak na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Tak. To był on.
- Przyszliście po mnie? – Dodała prawie niedosłyszalnie.
- Oczywiście. Nie zostawiłbym Cię. – Odparł różowowłosy ze śmiertelną powagą. W tym momencie dołączyli do nich Gray, oraz Erza oboje widząc blondwłosą całą i zdrową odetchnęli z ulgą.
- Wydostaniemy Cię z tond! Spokojnie! – W momencie ogień zabłysł na pięści Salamandra, który szykował się do ataku na mór.
- Natsu! Nie! – Próbowała zatrzymać go blond włosa wymachując rękami. Za późno. Mór pozostał nienaruszony. Chłopak osunął się na ziemię z cichym jękiem.
- Zapomniałam Wam powiedzieć… Ten mur… Odpiera magie... – Wyjaśniła magini gwiezdnej energii. (Nie mogłam się powstrzymać xD)
- Natsu jak zwykle nie myśli. – Westchnął Gray. Salamander w sekundzie stanął na równych nogach.
- O kim mówisz, że nie myśli!?
- O Tobie płomyczku! – Zetknęli się czołami, a z oczu wprost tryskały błyskawice. Ich zapał jednak w porę uspokoiła szkarłatno włosa posyłając im groźne spojrzenie.
- Nie mamy teraz czasu na Wasze kłótnie. Musimy… - W ten rozległ się donośny głos, który w mig przerwał ich rozmowę. Blondwłosa znikła tak szybko, jak szybko się pojawiła. Magowie dokładnie wiedzieli o co chodzi. Nawet nie musieli nic wyjaśniać Natsu, który myśli jak zwykle nieco wolniej (wybaczcie… Jestem za wredna xD)
- Kochana nie musisz się już nimi przejmować. – Rzekł Savlar obejmując ją w pasie.
- Ależ kim?...
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Nie musisz udawać, że ich tu nie było. – Gwałtownie przybliżył ją do siebie. Blondwłosa magini uśmiechnęła się do niego.
- Nie musisz się niczym martwić. Ich tu nie było. – Rzekła na tyle spokojnie, aby mógł on jej uwierzyć. Przytuliła się do niego razem wychodząc z pokoju.
- Co ona kombinuje! – Krzyknął zdenerwowany Salamander.
- Spokojnie, Natsu. Nie chcę wzbudzać podejrzeń. Jutro jest ceremonia. Musimy coś wymyśleć. – Odparła szkarłatnowłosa.
- Tylko co? W całym zamku nie można używać magii.
- Prześpijmy się z tym.
- Ty chcesz spać w takim momencie!? – Smoczy Zabójca zerwał się z ziemi.
- Zamknij się zapałko. Nie mamy innego wyboru. Jeśli nadarzy się okazja, z pewnością z niej skorzystamy. – Wyjaśnił Gray. Salamander prychnął pod nosem i ponownie osiadł na ziemi.
Piękna panna młoda. Blondłowsa dziewczyna ubrana w białą suknię. Na twarz opadał welon. Może to i nawet lepiej. Nikt nie widziałby tego smutnego wyrazu twarzy. Gdzieś w głębi serca wiedziała jednak, że przyjdzie po nią, że jej rycerz pokona smoka i ucieknie z nią gdzieś daleko. Gdzieś, gdzie nikt ich nie znajdzie. Szła wolno ku swemu wybrankowi losu. Jego twarz odziana była w triumfalny, a zarazem jadowity i tak nieszczery uśmiech. Myślał, że wygrał. Nie wiedział jak bardzo się mylił. W ten drzwi do Sali zostały wywarzone. Oczy wszystkim diametralnie zostały zwrócone w tamtą stronę. Gdy kurz i pył opadł, ukazała im się różowa czupryna.
- Natsu! – Krzyknęła magini Gwiezdnej Energii.
- Ty! Łapy od niej precz! – Pięści chłopaka zaczął otaczać ogień.
- Jak ty… Przecież to nie możliwe! – Twarz Savlara przybrała inny wyraz. Strach pomieszany z gniewem. Złapał on blondwłosą za nadgarstek przyciągając do siebie. – Nic mi nie zrobisz, póki mam Twoją przyjaciółeczkę! – Zaśmiał się szyderczo.
- Ja może nie… Ale ona tak. – Dodał Salamander. W ten zza jego pleców wyskoczyło wilcze bóstwo, które przygwoździło do ziemi Savlar’a. Dłoń maga rozbłysła czarnym ogniem, którym potraktował wilka zrzucając go z siebie. W sali rozległ się pisk.
- Nie wiem i nie obchodzi mnie jakie masz zamiary. Wiem jedno. Skopię ci dupę, zanim zdołasz przeliterować swoje imię. – Rzekł Salamander rzucając się na czarnego maga. Czarny ogień zatańczył z pomarańczowym. Nikt nie chciał dać za wygraną. Nikt nie chciał zapłacić za tę walkę życiem. W tym momencie jednak wszystko było możliwe. W ten z kamiennej podłogi zaczęły wychodzić szkaradne postacie. Odziane w czarne szaty, bez twarzy.
- Lucy, uważaj! – Rozległ się krzyk różowowłosego chłopaka, który czym prędzej popędził na pomoc przyjaciółce. Za późno. Stalowe narzędzie boleśnie zraniło tak delikatne ciało. Okrwawione ciało dziewczyny bezwładnie opadło na ziemię.
- Lucy, słyszysz mnie? Wyjdziesz z tego, nie pozwolę Ci umrzeć! – Krzyczał do niej Natsu trzymając w ramionach. Puste, czekoladowe oczy, które nie wyrażały żadnych oznak życia spojrzały się na niego. Uśmiechnęła się do niego blado.
- Przepraszam…. – Szepnęła zamykając oczy. W ten rozbłysło jasne światło, które ogarnęło całe pomieszczenie. Niebo przestało sypać deszczem i rozsiewać błyskawicę. Nastała jasność, której nic nie mogło zasłonić, a potem jedynie cisza i pustka, która ogarnęła wszystko.
Obudziły ją pierwsze promienie słoneczne. Wstała leniwie przeciągając się. Rozejrzała się. Była w…niebie? Jeśli niebo tak właśnie wygląda, to właśnie był to jej pokój. Była w swoim mieszkaniu? Zdezorientowana blond włosa magini podeszła do okna. Na uliczkach przechadzali się ludzie załatwiający swoje sprawy. Wszystko tak jak dawniej. Więc co się stało? To był tylko sen? Odruchowo dotknęła czoła, aby sprawdzić czy nie ma temperatury. Wszystko w normie. Usiadła na brzegu łóżka pogrążając się w myślach. Pamiętała: wyspę, wilczycę, Savlar’a, walkę i krew. Jej krew. W takim razie dlaczego jest w swoim mieszkaniu? Nagle do jej głowy wpadł błyskotliwy pomysł. Czym prędzej wybiegła z domu i popędziła w stronę gildii Fairy Tail. Z impetem otworzyła drzwi, co zwróciło uwagę pozostałych magów.
- Hm? Lucy, coś nie tak? – Spytała zaniepokojona Mira stojąca za barem.
- Miruś? Co się stało? Gdzie Natsu, Gray, Erza i Happy?
- Są u siebie. Odpoczywają. Rety, rety! Mieliście naprawdę męczącą misję. – Uśmiechnęła się jak to ona najlepiej potrafiła.
- A potem? Co się stało potem? – Domagała się wyjaśnień blondwłosa.
- Do gildii przyniosła Was pewna zakapturzona dziewczyna. Powiedziała, że podczas misji zaszły małe komplikacje i musiała ona zostać natychmiast przerwana. Potem wyszła bez słowa.
- Zakapturzona postać… - Mruczała maginii. – Muszę znaleźć resztę!
- Musimy się pośpieszyć! – Doszedł ich głos Titani, której słowa wymazywał podstępny wiatr. Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami. Sądzili, że słowa są zbędne w tej sytuacji. Mogli przecież obejść się bez nich. Tak po prostu je na chwilę wyrzucić.
Gdy coraz bardziej przybliżali się do murów zamku, dochodził do nich słodki, piękny głos nucący piosenkę, której słowa zabierał czasami wiatr. Zdezorientowani magowie spojrzeli się po sobie. Jedno słowo. Jedno imię.
- Lucy. – Wypowiedzieli jednocześnie. Przyśpieszyli. Ujrzeli postać… wychylała się przez kamienne okno. Jej długie, blond włosy tańczyły na wietrze, a czekoladowe oczy smutno wpatrywały się w uspany krajobraz.
- Lucy! To Ty?! – Krzyknął Salamander dobiegając do zachodniej wierzy.
- Natsu? – Wychyliła się bardziej niedowierzając temu, co widzi. Po chwili jednak na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Tak. To był on.
- Przyszliście po mnie? – Dodała prawie niedosłyszalnie.
- Oczywiście. Nie zostawiłbym Cię. – Odparł różowowłosy ze śmiertelną powagą. W tym momencie dołączyli do nich Gray, oraz Erza oboje widząc blondwłosą całą i zdrową odetchnęli z ulgą.
- Wydostaniemy Cię z tond! Spokojnie! – W momencie ogień zabłysł na pięści Salamandra, który szykował się do ataku na mór.
- Natsu! Nie! – Próbowała zatrzymać go blond włosa wymachując rękami. Za późno. Mór pozostał nienaruszony. Chłopak osunął się na ziemię z cichym jękiem.
- Zapomniałam Wam powiedzieć… Ten mur… Odpiera magie... – Wyjaśniła magini gwiezdnej energii. (Nie mogłam się powstrzymać xD)
- Natsu jak zwykle nie myśli. – Westchnął Gray. Salamander w sekundzie stanął na równych nogach.
- O kim mówisz, że nie myśli!?
- O Tobie płomyczku! – Zetknęli się czołami, a z oczu wprost tryskały błyskawice. Ich zapał jednak w porę uspokoiła szkarłatno włosa posyłając im groźne spojrzenie.
- Nie mamy teraz czasu na Wasze kłótnie. Musimy… - W ten rozległ się donośny głos, który w mig przerwał ich rozmowę. Blondwłosa znikła tak szybko, jak szybko się pojawiła. Magowie dokładnie wiedzieli o co chodzi. Nawet nie musieli nic wyjaśniać Natsu, który myśli jak zwykle nieco wolniej (wybaczcie… Jestem za wredna xD)
- Kochana nie musisz się już nimi przejmować. – Rzekł Savlar obejmując ją w pasie.
- Ależ kim?...
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Nie musisz udawać, że ich tu nie było. – Gwałtownie przybliżył ją do siebie. Blondwłosa magini uśmiechnęła się do niego.
- Nie musisz się niczym martwić. Ich tu nie było. – Rzekła na tyle spokojnie, aby mógł on jej uwierzyć. Przytuliła się do niego razem wychodząc z pokoju.
- Co ona kombinuje! – Krzyknął zdenerwowany Salamander.
- Spokojnie, Natsu. Nie chcę wzbudzać podejrzeń. Jutro jest ceremonia. Musimy coś wymyśleć. – Odparła szkarłatnowłosa.
- Tylko co? W całym zamku nie można używać magii.
- Prześpijmy się z tym.
- Ty chcesz spać w takim momencie!? – Smoczy Zabójca zerwał się z ziemi.
- Zamknij się zapałko. Nie mamy innego wyboru. Jeśli nadarzy się okazja, z pewnością z niej skorzystamy. – Wyjaśnił Gray. Salamander prychnął pod nosem i ponownie osiadł na ziemi.
Piękna panna młoda. Blondłowsa dziewczyna ubrana w białą suknię. Na twarz opadał welon. Może to i nawet lepiej. Nikt nie widziałby tego smutnego wyrazu twarzy. Gdzieś w głębi serca wiedziała jednak, że przyjdzie po nią, że jej rycerz pokona smoka i ucieknie z nią gdzieś daleko. Gdzieś, gdzie nikt ich nie znajdzie. Szła wolno ku swemu wybrankowi losu. Jego twarz odziana była w triumfalny, a zarazem jadowity i tak nieszczery uśmiech. Myślał, że wygrał. Nie wiedział jak bardzo się mylił. W ten drzwi do Sali zostały wywarzone. Oczy wszystkim diametralnie zostały zwrócone w tamtą stronę. Gdy kurz i pył opadł, ukazała im się różowa czupryna.
- Natsu! – Krzyknęła magini Gwiezdnej Energii.
- Ty! Łapy od niej precz! – Pięści chłopaka zaczął otaczać ogień.
- Jak ty… Przecież to nie możliwe! – Twarz Savlara przybrała inny wyraz. Strach pomieszany z gniewem. Złapał on blondwłosą za nadgarstek przyciągając do siebie. – Nic mi nie zrobisz, póki mam Twoją przyjaciółeczkę! – Zaśmiał się szyderczo.
- Ja może nie… Ale ona tak. – Dodał Salamander. W ten zza jego pleców wyskoczyło wilcze bóstwo, które przygwoździło do ziemi Savlar’a. Dłoń maga rozbłysła czarnym ogniem, którym potraktował wilka zrzucając go z siebie. W sali rozległ się pisk.
- Nie wiem i nie obchodzi mnie jakie masz zamiary. Wiem jedno. Skopię ci dupę, zanim zdołasz przeliterować swoje imię. – Rzekł Salamander rzucając się na czarnego maga. Czarny ogień zatańczył z pomarańczowym. Nikt nie chciał dać za wygraną. Nikt nie chciał zapłacić za tę walkę życiem. W tym momencie jednak wszystko było możliwe. W ten z kamiennej podłogi zaczęły wychodzić szkaradne postacie. Odziane w czarne szaty, bez twarzy.
- Lucy, uważaj! – Rozległ się krzyk różowowłosego chłopaka, który czym prędzej popędził na pomoc przyjaciółce. Za późno. Stalowe narzędzie boleśnie zraniło tak delikatne ciało. Okrwawione ciało dziewczyny bezwładnie opadło na ziemię.
- Lucy, słyszysz mnie? Wyjdziesz z tego, nie pozwolę Ci umrzeć! – Krzyczał do niej Natsu trzymając w ramionach. Puste, czekoladowe oczy, które nie wyrażały żadnych oznak życia spojrzały się na niego. Uśmiechnęła się do niego blado.
- Przepraszam…. – Szepnęła zamykając oczy. W ten rozbłysło jasne światło, które ogarnęło całe pomieszczenie. Niebo przestało sypać deszczem i rozsiewać błyskawicę. Nastała jasność, której nic nie mogło zasłonić, a potem jedynie cisza i pustka, która ogarnęła wszystko.
Obudziły ją pierwsze promienie słoneczne. Wstała leniwie przeciągając się. Rozejrzała się. Była w…niebie? Jeśli niebo tak właśnie wygląda, to właśnie był to jej pokój. Była w swoim mieszkaniu? Zdezorientowana blond włosa magini podeszła do okna. Na uliczkach przechadzali się ludzie załatwiający swoje sprawy. Wszystko tak jak dawniej. Więc co się stało? To był tylko sen? Odruchowo dotknęła czoła, aby sprawdzić czy nie ma temperatury. Wszystko w normie. Usiadła na brzegu łóżka pogrążając się w myślach. Pamiętała: wyspę, wilczycę, Savlar’a, walkę i krew. Jej krew. W takim razie dlaczego jest w swoim mieszkaniu? Nagle do jej głowy wpadł błyskotliwy pomysł. Czym prędzej wybiegła z domu i popędziła w stronę gildii Fairy Tail. Z impetem otworzyła drzwi, co zwróciło uwagę pozostałych magów.
- Hm? Lucy, coś nie tak? – Spytała zaniepokojona Mira stojąca za barem.
- Miruś? Co się stało? Gdzie Natsu, Gray, Erza i Happy?
- Są u siebie. Odpoczywają. Rety, rety! Mieliście naprawdę męczącą misję. – Uśmiechnęła się jak to ona najlepiej potrafiła.
- A potem? Co się stało potem? – Domagała się wyjaśnień blondwłosa.
- Do gildii przyniosła Was pewna zakapturzona dziewczyna. Powiedziała, że podczas misji zaszły małe komplikacje i musiała ona zostać natychmiast przerwana. Potem wyszła bez słowa.
- Zakapturzona postać… - Mruczała maginii. – Muszę znaleźć resztę!
Ohayo! ^.^
Buahahhaha! Jestem złem! xD
Happy: Jak mogłaś zranić Lucy! T.T
Przecież jej nie zraniłam Ty matole -.- No może troszeczkę... ale nadal żyje xD Chyba nie myślieliście, że tak szybko skończe jej żywot :3 Od razu mówię: Gomene, gomene! T.T Wiem, że długo nie było wpisu, ale moja wena nie chciała wyjść z ukrycia :C Poza tym małe problemy, goście, larwy itp xD Ale już jest ok ;3 (na razie xd) Dziękuje wszystkim... WSZYSTKIM xD Komentującym i czytającym i czytajacym i kometującym :D Bardzoo :** I takie pytanie: Czy wolelibyście dłuższe notki, a rzadziej, czy krótsze notki, a częściej? Hm? Czekam na Wasze opinie :))) I przepraszam, że znowu notka krótka T.T Jestem beznadziejna V.V
Happy: Aye sir!
Aye Aye! Czytajcie i komentujcie! ^.^
Happy: Aye sir!
Pieknie, kochana, Pieknie! :D
OdpowiedzUsuńCo do notek to: średniej długości i o przyzwoitych odstępach czasowych <:
NARESZCIEEEEE !!! *-*
OdpowiedzUsuńKochana czekałam i czekałam aż się w końcu doczekałam ! <333 Rozdział świetny ! ^^ ( Jak zawsze :P ) Natsu się martwi ! Kawaii ! <3 Nie przeszkadza mi zranienie Lucy XD Wręcz przeciwnie ! Chce więcej ! *wygląda jak obłąkana* Nie to, że jej nie lubię ... ja ją koffam XD Tylko ... po prostu ... LUBIE JAK KTOŚ CIERPI ! <3 ( tak wiem, że to dziwne :D ) To mnie kręci :p Krew, walka, ból, cierpienie ... Mrauuu :D Jeszcze do tego te opisy jak ktoś umiera są zajebiaszcze .. *-*
Cicho bo odchodzę od tematu :D
Happy cicho być ! Ja w swoim opo zabiłam Lucy XD No tak jakby >.> <.<
Co do notek to tak jak koleżanka wcześniej powiedziała : średniej długości o przyzwoitych odstępach czasowych :***
Jak ci się uda to pisz częściej i więcej ! Tak jest zawsze najlepiej ! Pisz razem z weną ! No bez niej też musisz pisać :P Bo ukatrupię ! XD
Pozdrawiam serdecznie <3 Czekam na kolejny ;p Nie mogę się doczekać *-* Buziaki ^^ ;**** !