Jedyne co mogli zrobić to nie pozwolić, aby mrok, który spod
białej zasłony oczu demonów przyglądał im się uważnie gotowy do wykonania tego
kroku, który miał zmienić wszystko. Magowie zbili się w jedną całość. Odwróceni
do siebie plecami próbowali wyczuć, co było ich zamiarem. Nic nie mogło jednak
przebić tej grubej, ciemnej zasłony, która ukrywała ludzkie twarze. Nic nie
mogło dotrzeć do tych pustych, białych oczu, które kiedyś wesoło spoglądały na
świat. Savlar, którego ta cała sytuacja najwyraźniej najbardziej bawiła,
podparł się o swoje wielkie, krwawe zwierze, które czekało na jakiekolwiek
sygnały od swego pana.
- Mam dla Was propozycję nie do odrzucenia. – Zaczął ironicznie. Jego mowa szybko jednak została przerwana przez Smoczego Zabójcę.
- Mamy ten Twój zakichany świstek papieru ściernego! Wiemy, że chcesz wskrzesić smoka! – Na dźwięk tych słów czarny mag wybuchł donośnym śmiechem. Wszyscy spojrzeli się na niego zirytowani.
- A róbcie sobie z tym pergaminem co chcecie. – Uśmiechnął się szatańsko. – PRAWDZIWY smok apokalipsy stoi przed Wami! – Uniósł ręce ku górze, jakby czegoś oczekiwał od nieba. Tak się stało. Błyskawica przecięła gęste chmury spadając na pobliskie drzewo, które szybko ogarnął śmiercionośny płomień.
- Nie mówcie mi, że… - Rzekła drżącym głosem wilczyca.
- Owszem, moi drodzy. Nie mogłem pozwolić na to, aby tak potężna moc poszła w ni wet. Dlatego więc osobiście się nią zająłem.
- Przekazując całą smoczą moc sobie. – Dokończyła Szkarłatnowłosa.
- Bystre dzieciaki! Jednak nie jestem tu po to, aby wyjaśniać Wam wszystko. Popełniliście ogromny błąd, przypływając na te wyspę. Byłbym skłonny Was zabić i chyba tak zrobię. Jednak jedno z Waszych nędznych żyć przypasowało mi do gustu. – W ten przy boku Savlar’a pojawiła się blondwłosa Magini Gwiezdnej Energii. Mężczyzna brutalnie przyciągnął ją do siebie wykręcając ręce do tyłu, co uniemożliwiało jakikolwiek ruch z jej strony. Następnie delikatnie ujął jej podbródek zmuszając, aby ta spojrzała na niego.
- Lucy! – Krzyknęli w rozpaczy pozostali. – Puść ją!
- Idealnie będzie nadawać się na nową żonę dla mnie. Miałem ich już wiele, jednak tamte w ogóle się nie nadawały, dlatego spaliłem je żywcem. – Tu zwrócił się do wystraszonej blondwłosej. – Mam nadzieję, że Ty moja droga będziesz wywiązywać się ze swoich obowiązków. W przeciwnym razie chyba wiesz, co Cię czeka. – Zaśmiał się szyderczo.
- Puść ją gnoju! – Dłonie Salamandra zapłonęły ogniem, a oczy czystą nienawiścią.
- Wy nie martwcie się o swój los. W sumie i tak niedługo Wasze życia zostaną skrócone o wieczność. Jeśli jednak będziecie chcieli przeszkodzić mi w mojej ceremonii w której o to poślubię tą piękną kobietę, ona zginie, wraz z Wami. – Powiedziawszy to rozpłynął się, wraz z blondwłosą magini.
Przyjaciele mogli jedynie patrzeć, jak bo ich przyjaciółce zostaje pusta nicość. W powietrzu unosiły się resztki czarnego pyłu w którym rozpłynął się Savlar. Demony jakby na znak ruszyły się z miejsc. Wilcze bestie skoczyły sobie do gardeł. Błysnęły szpony i kły. Rozpoczęła się walka. Walka na śmierć i życie. Jeden z demonów zbliżył się do Salamandra.
- Natsu, uważaj! – Krzyknął ostrzegawczo mag lodu. Po chwili jednak maszkara rozpłynęła się w żywym ogniu, który ogarnął wszystko. Rozwścieczony Salamander nie zważając na konsekwencje swoich czynów, likwidował po kolei wszystkie demony. Wiedział jedynie, że musi uratować ją. Jedynie ta myśl była dla niego teraz najważniejsza, tym żył. Wiedział, że sam może zginąć. Chciał ryzykować. Dla niej zrobiłby wszystko. Chciał ponownie czuć jej słodki zapach, chciał czuć jej bliskość i być przy niej. Po chwili z demonów nie pozostało nic. Nawet puste, białe oczy zniknęły. Dwie walczące bestie również się rozpłynęły, tak, jakby nigdy ich nie było.
- Wiedziałem, że to będzie pestka! – Wyszczerzył się Smoczy Zabójca do swoich przyjaciół, którzy tylko pokręcili głowami z niedowierzaniem.
- Ten gość porwał Lucy, na dodatek nie wiemy gdzie jest ta wilczyca. – Wtrąciła Erza.
- To proste. Idziemy uratować Lucy! – Ryknął napalony różowowłosy.
- Nie! Słyszałeś zapałko co mówił ten cały Savlar? Jeśli będziemy chcieli przeszkodzić mu w tej całej ceremonii to zabije i nas i ją. – Przerwał mu Gray. To jednak nie wystarczyło, aby ostudzić zapału Smoczego Zabójcy.
- Nie ważne! Musimy ją uratować!
- Coś się tak napalił płomyczku, hm? – Chłopak spojrzał się na chwilę na maga lodu, który przypatrywał mu się z chytrym uśmieszkiem. Najprościej byłoby powiedzieć, że jest przecież naszą przyjaciółką i musimy ją uratować za wszelką cenę. Nie chciał jednak kłamać. Bał się też wyznać, że ta drobna osóbka, która zawsze wyrzucała go z domu, krzyczała na niego i rzucała po ścianach, jest dla niego ważniejsza niż jego własne życie.
- A co Ci do tego gołodupcu!?
- Nic płomyczku!
- Chcesz się bić?!
Z Tobą zawsze! – W tym momencie ich czoła zetknęły się, a z oczu wprost tryskały błyskawice. Ich zapał w porę przerwała jednak Titania. Spojrzała się na nich groźnie.
- Spokój. Teraz nie mamy czasu na Wasze kłótnie. Musimy ocalić Lucy.
- Aye! – W jednej chwili dwaj odwieczni rywale objęli się uśmiechając do siebie, jakby byli dobrymi przyjaciółmi od zawsze. Nie wiedzieli jaką drogę mają do przebycia, nie wiedzieli co ich czeka. Wiedzieli jedno. Ocalić Lucy!
Ohayo! ^.^
Ehh... Miał być długi wpis, a jak zwykle wyszedł krótki -.- Chyba się zabiję, powieszę, otruję, zakopię, podetnę żyły, powieszę..
Happy: To już było! Ewentualnie mogę Ci jeszcze dać z patelni! Ale zapisz mi proszę wcześniej w spadku Twoją lodówkę!
Nie denerwuj mnie -.- Ale no cóż... Tak wyszło xD Obiecuję, że kolejny wpis będzie dłuższy od tego i od poprzedniego :D Mam pomysł i mam chęci ale teraz jakoś będzie czasu brak. Postaram się jednak coś wrzucać :) Notka dla wszystkich wyczekujących <3
Pozdrawiam!
Buziiii :***
- Mam dla Was propozycję nie do odrzucenia. – Zaczął ironicznie. Jego mowa szybko jednak została przerwana przez Smoczego Zabójcę.
- Mamy ten Twój zakichany świstek papieru ściernego! Wiemy, że chcesz wskrzesić smoka! – Na dźwięk tych słów czarny mag wybuchł donośnym śmiechem. Wszyscy spojrzeli się na niego zirytowani.
- A róbcie sobie z tym pergaminem co chcecie. – Uśmiechnął się szatańsko. – PRAWDZIWY smok apokalipsy stoi przed Wami! – Uniósł ręce ku górze, jakby czegoś oczekiwał od nieba. Tak się stało. Błyskawica przecięła gęste chmury spadając na pobliskie drzewo, które szybko ogarnął śmiercionośny płomień.
- Nie mówcie mi, że… - Rzekła drżącym głosem wilczyca.
- Owszem, moi drodzy. Nie mogłem pozwolić na to, aby tak potężna moc poszła w ni wet. Dlatego więc osobiście się nią zająłem.
- Przekazując całą smoczą moc sobie. – Dokończyła Szkarłatnowłosa.
- Bystre dzieciaki! Jednak nie jestem tu po to, aby wyjaśniać Wam wszystko. Popełniliście ogromny błąd, przypływając na te wyspę. Byłbym skłonny Was zabić i chyba tak zrobię. Jednak jedno z Waszych nędznych żyć przypasowało mi do gustu. – W ten przy boku Savlar’a pojawiła się blondwłosa Magini Gwiezdnej Energii. Mężczyzna brutalnie przyciągnął ją do siebie wykręcając ręce do tyłu, co uniemożliwiało jakikolwiek ruch z jej strony. Następnie delikatnie ujął jej podbródek zmuszając, aby ta spojrzała na niego.
- Lucy! – Krzyknęli w rozpaczy pozostali. – Puść ją!
- Idealnie będzie nadawać się na nową żonę dla mnie. Miałem ich już wiele, jednak tamte w ogóle się nie nadawały, dlatego spaliłem je żywcem. – Tu zwrócił się do wystraszonej blondwłosej. – Mam nadzieję, że Ty moja droga będziesz wywiązywać się ze swoich obowiązków. W przeciwnym razie chyba wiesz, co Cię czeka. – Zaśmiał się szyderczo.
- Puść ją gnoju! – Dłonie Salamandra zapłonęły ogniem, a oczy czystą nienawiścią.
- Wy nie martwcie się o swój los. W sumie i tak niedługo Wasze życia zostaną skrócone o wieczność. Jeśli jednak będziecie chcieli przeszkodzić mi w mojej ceremonii w której o to poślubię tą piękną kobietę, ona zginie, wraz z Wami. – Powiedziawszy to rozpłynął się, wraz z blondwłosą magini.
Przyjaciele mogli jedynie patrzeć, jak bo ich przyjaciółce zostaje pusta nicość. W powietrzu unosiły się resztki czarnego pyłu w którym rozpłynął się Savlar. Demony jakby na znak ruszyły się z miejsc. Wilcze bestie skoczyły sobie do gardeł. Błysnęły szpony i kły. Rozpoczęła się walka. Walka na śmierć i życie. Jeden z demonów zbliżył się do Salamandra.
- Natsu, uważaj! – Krzyknął ostrzegawczo mag lodu. Po chwili jednak maszkara rozpłynęła się w żywym ogniu, który ogarnął wszystko. Rozwścieczony Salamander nie zważając na konsekwencje swoich czynów, likwidował po kolei wszystkie demony. Wiedział jedynie, że musi uratować ją. Jedynie ta myśl była dla niego teraz najważniejsza, tym żył. Wiedział, że sam może zginąć. Chciał ryzykować. Dla niej zrobiłby wszystko. Chciał ponownie czuć jej słodki zapach, chciał czuć jej bliskość i być przy niej. Po chwili z demonów nie pozostało nic. Nawet puste, białe oczy zniknęły. Dwie walczące bestie również się rozpłynęły, tak, jakby nigdy ich nie było.
- Wiedziałem, że to będzie pestka! – Wyszczerzył się Smoczy Zabójca do swoich przyjaciół, którzy tylko pokręcili głowami z niedowierzaniem.
- Ten gość porwał Lucy, na dodatek nie wiemy gdzie jest ta wilczyca. – Wtrąciła Erza.
- To proste. Idziemy uratować Lucy! – Ryknął napalony różowowłosy.
- Nie! Słyszałeś zapałko co mówił ten cały Savlar? Jeśli będziemy chcieli przeszkodzić mu w tej całej ceremonii to zabije i nas i ją. – Przerwał mu Gray. To jednak nie wystarczyło, aby ostudzić zapału Smoczego Zabójcy.
- Nie ważne! Musimy ją uratować!
- Coś się tak napalił płomyczku, hm? – Chłopak spojrzał się na chwilę na maga lodu, który przypatrywał mu się z chytrym uśmieszkiem. Najprościej byłoby powiedzieć, że jest przecież naszą przyjaciółką i musimy ją uratować za wszelką cenę. Nie chciał jednak kłamać. Bał się też wyznać, że ta drobna osóbka, która zawsze wyrzucała go z domu, krzyczała na niego i rzucała po ścianach, jest dla niego ważniejsza niż jego własne życie.
- A co Ci do tego gołodupcu!?
- Nic płomyczku!
- Chcesz się bić?!
Z Tobą zawsze! – W tym momencie ich czoła zetknęły się, a z oczu wprost tryskały błyskawice. Ich zapał w porę przerwała jednak Titania. Spojrzała się na nich groźnie.
- Spokój. Teraz nie mamy czasu na Wasze kłótnie. Musimy ocalić Lucy.
- Aye! – W jednej chwili dwaj odwieczni rywale objęli się uśmiechając do siebie, jakby byli dobrymi przyjaciółmi od zawsze. Nie wiedzieli jaką drogę mają do przebycia, nie wiedzieli co ich czeka. Wiedzieli jedno. Ocalić Lucy!
Ohayo! ^.^
Ehh... Miał być długi wpis, a jak zwykle wyszedł krótki -.- Chyba się zabiję, powieszę, otruję, zakopię, podetnę żyły, powieszę..
Happy: To już było! Ewentualnie mogę Ci jeszcze dać z patelni! Ale zapisz mi proszę wcześniej w spadku Twoją lodówkę!
Nie denerwuj mnie -.- Ale no cóż... Tak wyszło xD Obiecuję, że kolejny wpis będzie dłuższy od tego i od poprzedniego :D Mam pomysł i mam chęci ale teraz jakoś będzie czasu brak. Postaram się jednak coś wrzucać :) Notka dla wszystkich wyczekujących <3
Pozdrawiam!
Buziiii :***
Kyaaaaaaa ?!!! Czemu taka krótka ?! ; ccc ! Dostane zawału ! Ughhh ... *trzyma się za serce* Normalnie kończysz w takich momentach ...( jakbym widziała siebie XD ) że z chęcią bym ci rączki powyrywała ! Wee lepiej nie bo nie będziesz mogła pisać :D No nic. Happy ! Masz moje zezwolenie ! Daj jej z patelni !!! XD I to stu krotnie ! :p
OdpowiedzUsuń*klęczy przed tobą* Błagam, błagam dodaj dłuższy ! ; c Ja wariuje ! ;( Mój biedny Natsu się martwi ! I ja też ! :D Nie daruję ci tego XD No nic ... z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział kochana ;* ( mam nadzieje dłuższy ) Pozdrawiam i weny życzę ~ ! <3
Cały czas czekam na kolejny mordo ty moja <3
Usuń